Konie ciąg dalszy :D~9

354 14 0
                                    

Pozwoliłam, żeby płynęły, bo już dosyć wszystko chowałam w sobie.
-Rozumem cię.- usłyszałam smutek?! w jego głosie. Podniosłam wzrok, a on akurat przywiązywał konia i kroczył w moją stronę. Usiadł koło mnie i lekko objął ramieniem.- Zabrzmi to banalnie, ale wszystko będzie dobrze. Kiedyś będziesz wspominała te chwile w tym domu ze śmiechem, a nie ze łzami w oczach.
-Może kiedyś, ale na razie nie. Dopóki jest ten mój pożal się Boże dziadek.- warknęłam i spojrzałam na konia.Odwiązałam go i zaczęłam prowadzić na środek padoku. Michał patrzył na każdy mój ruch, lecz nic nie powiedział. Przełożyłam koniowi sznurek przez głowę i chwyciłam się mocno siodła, po czym podciągnęłam się. Usadowiłam dupę tak jak powinno i dałam koniu znak, że może zacząć swój chód. Najpierw powoli, ale później się rozkręciłam. Wpadłam na genialny pomysł, tylko potrzebuję Michała pomocy. Stanęłam i powoli podjechałam do Michała. Ten stał z otwartą buzią i mi się przyglądał.
-Ale, ale skąd.... ty ...- zaczął się jąkać.-Jeździłam kiedyś konno i to dlatego. Mam do ciebie małe pytanko..- zaczęłam niepewnie swoją wypowiedź.
-Słucham cie...- zebrał się i w końcu zapytał.
-Jest tu może jakiś czarny ogier, którego było trudno oswoić. Najlepiej z tych wysokich.- powiedziałam dumna ze swojego pomysłu, ale twarz Michała wyrażała zupełnie inne emocje.
-Jest taki jeden, lecz nikogo do siebie nie dopuszcza. Pan Miłosz próbuję go oswoić już jakieś 3 miesiące, ale mu to nie wychodzi.- powiedział niepewnie.
-Dziękuję ci...- zeszłam z konia i pocałowałam go w policzek. I ruszyłam w stronę wyjścia ze stajni. Lecz zanim ją całkiem opuściłam, to krzyknęłam: Za chwilkę tu wrócę.I już mnie nie było. Szybko pobiegłam do domu, a w salonie siedziała babcia wraz z tym starym prykiem. Przysiadłam lekko na krawędzi fotela i spojrzałam na kobietę.
-Mam do ciebie babciu prośbę.- zaczęłam lekko, żeby tego debila nie uruchomić.
-No mów, bo ja zaraz mam spotkanie i nie mogę się spóźnić.- spojrzała na mnie przepraszająco.
-Bo gdy poszłam się przejść, to znalazłam stajnię i dowiedziałam się, że jest jakiś jeszcze nieoswojony koń. No i przechodząc do konkretów, chcę go.- zakończyłam wypowiedź na jednym tchu.
-O nie... To jest mój koń i nic ci do niego. Weź sobie jakąś małą pokrakę, to może będziesz umiała na nim jeździć.- powiedział z kpiną w głosie staruch.
-Dla pana wiadomości jeździłam i oswajałam konie z otoczeniem. Poradzę sobie i z nim, a co do pańskich chamskich uwag, to proszę je zachować da siebie, bo z tego co wiem, to pana metody oswajania są do dupy. Od ilu się pan z nim męczy.- czułam, że teraz to ja mam przewagę, a cwaniacki uśmiech nie schodził z mej twarzy.
-Młoda panno, tak to się odzywaj do swoich przyjaciół, a nie do mnie.- warknął już chyba wściekły do granic, pan Miłosz.
-A tak na marginesie, to niech się pan nie wtrąca, bo rozmawiam z MOJĄ BABCIĄ.-dałam nacisk na dwa ostatnie słowa.

Nowe życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz