9 - Kłótnia

26 3 4
                                    

Wyszłam z gabinetu jako nieoficjalna kierowniczka. Miałam się dokładnie zastanowić i do końca tygodnia dać odpowiedź szefowi. Szczegóły umowy omówimy potem. Nie sądziłam, że tak szybko awansuję, zwłaszcza, że w pralni pracowali starsi i bardziej doświadczeni. No i był jeszcze Nerrin, obecnie próbujący domknąć pralkę numer 4.

- Uszczelka się wypaczyła, trzeba ją wepchnąć - podpowiedziałam swojemu przyszłemu podwładnemu.

- Dzięki, nie zauważyłem. W porządku?

Przyglądał mi się intensywnie. Poczułam się nieswojo. Jakby próbował zajrzeć w głąb mnie.

- A co cię to obchodzi? - zapytałam ostro.

Spuścił wzrok.

- Zerwałem cię przed twoim dyżurem, chyba jeszcze spałaś. Ale to było ważne - zaczął tłumaczyć, ale ciągle unikał mojego wzroku.

- Był pat, nie ustalilibyście zmian, bo nikt nie chciał ustąpić - zgodziłam się.

- Mylisz się - pokręcił głową. - Tylko dzięki temu, że przyszłaś, mieliśmy jakiś wybór.

Spojrzałam na niego. Patrzył na mnie poważnie. A ja poczułam nieprzyjemne dreszcze na plecach. Jakby ukłucia zimnego wiatru. Pokręciłam głową próbując odgonić nieprzyjemne uczucie.

- Co ty znowu kręcisz? - zapytałam. - Gadałam z szefem już wcześniej na ten temat i wtedy się zgodziłam. I co, dziś udało mi się zmienić jego zdanie?

- Bo jeszcze nie jesteś jego - mruknął cicho i rozejrzał się nerwowo naokoło. - Podpisałaś zwykłą umowę, prawda? Nie zaproponował ci żadnej nowej?

- Chwila. Jak to "jego"? - moje myśli wróciły do mafii, ale skręciły w kierunku handlu żywym towarem. - Co tu się dzieje?

- Czy zaproponował ci nową umowę? - naciskał.

- Jeszcze nie - pokręciłam głową. - Co to ma do rzeczy? Nawet jak mi zabierze dowód, to sobie wyrobię nowy. Moja siostra pracuje w urzędzie i przyśpieszy terminy. Takie numery działają tylko za granicą.

Moje myśli zaczęły galopować panicznie. Wizja czarnego worka znowu zaczęła w nich się wybijać. Byłam niemal pewna, że zaraz znowu zobaczę czarne ogniki latające po podłodze i otaczające każdą pralkę po kolei. Szkoda, że mój umysł nie mógł wybrać sobie jakiejś bardziej racjonalnej metafory niebezpieczeństwa.

- O czym ty mówisz? - Nerrin wyglądał na zbitego z tropu.

- No, o handlu niewolnikami. Zabiera się im dokumenty i wywozi za granicę, żeby nie mogli się z nikim dogadać. Znam kilka języków, nie wiem, gdzie by mnie musieli wywieźć, żebym się nie dogadała. Nie ma takiego kraju na świecie.

Wprawdzie był to spory blef, ale liczyłam w duchu, że może ktoś podsłuchuje naszą rozmowę i z jakiegoś powodu uzna, że lepiej mnie nie sprzedawać. Ale potem zdałam sobie sprawę, że w takim wypadku mogę nadawać się tylko na betonowe buty. Moja siostra uwielbiała takie tandetne kryminały, czemu przytrafiły się akurat mnie, a nie jej?

- Jaki handel niewolnikami? Alba, na pewno dobrze się czujesz? Podpisałaś jakąś umowę?

- Poza tą podstawową, nie. Ale szef zaproponował mi nowe warunki i wtedy podpiszemy kolejną. Mam się zastanowić do końca tygodnia.

- Nie zgadzaj się, bo przepadłaś - ostrzegł.

Otrzeźwiło mnie to. Jaka znowu mafia, przecież byłam w gabinecie. Zuch był wdzięczny, że pomogłam jego siostrze. Szef chciał mnie awansować, bo uznał, że najlepiej się nadam. Na pewno na awans nie zasługuje paranoik Nerrin, który próbuje zepsuć mój humor i zniszczyć karierę. Może z zazdrości, może z głupoty. Na pewno nie dam się wygryźć.

- O czym ty mówisz? To ty masz chyba jakieś problemy, a nie ja.

- Spokojnie... Chcę ci pomóc.

Tego było za wiele. Zacisnęłam pięści i wzięłam głęboki wdech. Pomoc od NIEGO była ostatnią rzeczą o jakiej myślałam. A już na pewno nie taka pomoc. Palnie głupotę, żeby zniszczyć mi życie. Znowu.

- Tak jak pomogłeś mi w szkole? Dziękuję bardzo!

- Co? Jakiej szkole?

Spojrzał na mnie zdziwiony. Przygryzłam się w wargę ze złości.

- Nie pamiętasz?! No pewnie. Czemu szkolna gwiazda ma pamiętać poniżenie jakie sprzedaje maluczkim! Nienawidzę cię. Od siedmiu lat cię nienawidzę. Zniszczyłeś mnie. Ale nigdy więcej.

- Alba, ja... Nie wiem, o czym mówisz - wyglądał na zagubionego. - Pamiętam cię ze szkoły. I pamiętam, że nagle zniknęłaś. Podobno się przeprowadziłaś.

- Musiałam, bo przez ciebie nie miałam życia!

- Ja... nie pamiętam. Nie wolno mi nic pamiętać... Przepraszam.

Zatrzymałam się w swojej tyradzie. Powiedział słowo, na które tyle lat czekałam. I to nie to. Nie tak powinien mnie przeprosić. Wezbrała we mnie kolejna fala złości. Ta, która zbierała się od kilku lat. Wnętrze pralni wydało mi się spokojne i ciche. Jakby żaden ze sprzętów nie chodził. Albo jakby czekało na moją reakcję.

- Nie bądź śmieszny. Wiem, że nie pamiętasz, bo dla ciebie byłam nikim. Dla ciebie byłam kolejną laską, w sumie nie za ładną, ale nie paszczurem. Nie dość atrakcyjną, żeby zapamiętać, a w sumie czemu by takiej nie zgnoić. No i udało ci się. Gratuluję. Przez ciebie trafiłam tu do pracy. Chyba mogę ci podziękować, bo studiując nie dałabym rady tak szybko awansować w pierwszej robocie. Na co komu studia? Wiesz, że chciałam być chirurgiem? Nie, nie masz skąd wiedzieć. Nie próbuj mi przerywać, teraz ja mówię. Cieszę się, że tu pracuję. Może za dwa lata przeniosę się do którejś z tych dużych korpo. W tym wieku z doświadczeniem w zarządzaniu ludźmi będę zarabiać trzy razy tyle, co jako rezydentka w szpitalu. Więc dziękuję ci. Dzięki tobie mam tę pracę.

- Wiem... - powiedział smutno.

- Jesteś niemożliwy! JA cię ochrzaniam, a ty nawet nie udajesz skruchy. Pan wszystkowiedzący. To powiedz mi w takim razie, czemu mam nie podpisywać umowy, która pozwoli mi awansować na stanowisko kierowniczki po niecałym miesiącu pracy? Dostać prawie tyle, co moja siostra zarabia po dwóch latach ciężkiej harówki? No, powiedz.

- Bo sprzedasz duszę.

Czysta wodaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz