Rozdział 9

10.3K 649 473
                                    

Gdy tylko środowe lekcje Louisa skończyły się, chłopak pobiegł do szatni w której przebierała się szkolna drużyna piłkarska. Po drodze spotkał Harry'ego, wycisnął miękki pocałunek na jego policzku i krzyknął, że za chwilę wróci. Zdezorientowany Loczek patrzył na znikającego Louisa. Błękitnooki wpadł do szatni. Nie miał dzisiaj treningu, ale wiedział, że George na pewno będzie trenował. W końcu trenował codziennie, bo chciał być tak dobry jak Louis ( chociaż nigdy nie przyznałby, że Louis jest od niego lepszy to i tak wszyscy o tym wiedzieli - w końcu to błękitnooki był kapitanem a nie George, prawda?). Louisowi mignęła w oddali blond czupryna George'a.

- George! - krzyknął i podbiegł do niego. Chłopak odwrócił się i uniósł lekko brwi. Kilku chłopaków znajdujących się w szatni spojrzało z zainteresowaniem na tę dwójkę.

- Tak? - na jego twarz wstąpił złośliwy uśmieszek. Błękitnooki z trudem powstrzymał się od starcia tego wstrętnego uśmieszku z jego wstrętnej twarzy.

- Czy mógłbyś mu do jasnej cholery wyjaśnić co ci zrobił Harry? - spytał zaciskając pięści.

- Harry? - udawał, że nie wie o co chodzi.

- Tak. Harry - wycedził przez zaciśnięte zęby. - Wysoki, kręcone włosy, zielone oczy... Nie udawaj, że nie wiesz o co chodzi.

- No cóż, nie wiem o co ci chodzi - ten koleś robił chyba wszystko żeby tylko wkurzyć Louisa. - O ile wiem chodzimy do jednej klasy...

- Harry. Groźby. Dokuczanie. Pobicie... Mówi ci to coś? - coraz trudniej było mu zachować spokój.

- A tak, widziałem dzisiaj jego twarz. Chyba ktoś mu nieźle przyłożył.

- Nie udawaj, że nie wiesz kto to zrobił.

- Skąd miałbym to wiedzieć? Nie jestem jego niańką, nie chodzę za nim 24 godziny na...Czekaj, czy ty sugerujesz, że ja to zrobiłem? - udał zdziwienie.

- Tak, sugeruję, że to ty.

- Jak możesz...?

- Przestań udawać idiotę, ok?

- Słuchaj, Tomlinson... To że coś się stało twojemu kochasiowi, nie znaczy, że ja mam z tym coś wspólnego.

- Dokuczasz mu. Nękasz go od samego początku.

- O, powiedział ci o tym? To tylko mała ciota i... - Louis złapał go za koszulkę i przycisnął do ściany.

- Nie. Obrażaj. Harry'ego!

- A kto mi zabroni? - zaśmiał się. Louis powstrzymał chęć sprawdzenia jak George wygląda po spotkaniu z jego pięścią i odsunął się od niego.

- Pieprz się - mruknął, bo ze wszystkich słów, które teraz mu się nasuwały, te dwa wydały się najodpowiedniejsze. Odwrócił się i skierował w stronę wyjścia z szatni.

- Jesteś taką samą ciotą jak twój pieprzony chłopak. Jebane pedały! - krzyknął za nim. O nie, tego Louis nie mógł mu darować. George mógł go sobie obrażać, nie robiło to na nim wrażenia, ale nie Harry'ego! Harry'ego obrażać mu nie było wolno. W ciągu sekundy znalazł się przy George'u. Jego pięść spotkała się z twarzą blondyna raz, drugi, trzeci... Chyba nawet kilka razy trafił w nos. - Nie. Obrażaj. Mojego. Chłopaka! - po każdym słowie jego pięść uderzała w twarz blondyna, która była już dość poobijana. - Rozumiesz?!! - czyjeś ręce próbowały go odciągnąć od George'a. Podejrzewał nawet, że kilka osób próbowało, jednak jego mózg chwilowo był ustawiony na opcję "spraw żeby George poczuł się tak jak Harry gdy ten go bił".

- Louis? - usłyszał znajomy głos. Zatrzymał swoją rękę w połowie drogi do twarzy George'a i chłopakom w końcu udało się odciągnąć go od blondyna. Spojrzał do tyłu i zobaczył Harry'ego który z przerażeniem w oczach przyglądał się tej scenie. W jednej chwili cała złość z niego wyparowała.

Love, sweet love (Larry Stylinson)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz