26. Wybacz mi, Leonardzie - Matthew Quick

30 3 9
                                    

"Wybacz mi, Leonardzie"

Matthew Quick

Po "Prawie jak gwiazda rocka" mówiącej o sile optymizmu zwalczającym życiowe trudności oraz "Niezbędniku obserwatora gwiazd", w którym szczęście daje prawdziwa przyjaźń, nastała pora na trzecią książką z serii młodzieżowego tryptyku pana Quicka po...

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Po "Prawie jak gwiazda rocka" mówiącej o sile optymizmu zwalczającym życiowe trudności oraz "Niezbędniku obserwatora gwiazd", w którym szczęście daje prawdziwa przyjaźń, nastała pora na trzecią książką z serii młodzieżowego tryptyku pana Quicka pod tytułem "Wybacz mi, Leonardzie." Ponieważ najtrudniej było mi ją kupić w ulubionym antykwariacie, po cichu liczyłam, że będzie też najlepsza.

Książkę otwierają trzy strony blogowych polecajek, ale postanowiłam je zignorować i od razu przejść do właściwej treści. Ewentualnie później, po przeczytaniu, skonfrontować z własnymi odczuciami. 

Autor książki wziął na tapetę naprawdę trudny temat, bo motyw samobójstwa wśród nastolatków. Trudny nie wydaje się sam wątek odebrania życia, ale to, co do niego skłania młodą osobę. Wyalienowanie, niezrozumienie, samotność, większa wrażliwość i dojrzałość. Główny bohater książki sprawia wrażenie naprawdę bystrego i mądrego gościa. Dlaczego więc wybiera tak niemądrą drogę rozwiązania swoich problemów i żywota? 

Prawdę mówiąc, po przeczytaniu "Wszystkie jasne miejsca" autorstwa: Jennifer Niven, dość ostrożnie podchodzę do książek o tego typu tematyce. Wspominania pozycja sprawił, że płakałam przez ostatnie sto stron książki, a mój mąż z niepokojem patrzył na to i pytał, czy wszystko okej? Od tej pory żadna inna książka o samobójstwie, jego próbie czy innym ciężkim wątku, nie wzruszyła mnie tak bardzo (no może jeszcze Baśniarz) ... bo "ja już to przeżyłam." I w sumie nie do końca mam ochotę na ponowny rozstrój nastroju. 

Książkę pana Qucika od pierwszych stron czyta się ot tak - po prostu - a kolejne kartki migają nam, przelatując i wciągając w głąb rozterek głównego bohatera. 

A o czym ta książka jest? 

"Leonard Peacock kończy osiemnaście lat. Z tej okazji szykuje prezenty dla przyjaciół, goli głowę na łyso i zabiera do szkoły pistolet... Tego dnia zamierza rozliczyć się z przeszłością i dorosłymi, którzy go nie rozumieją. W świecie Leonarda nie ma miejsca na kompromisy, wszystko jest albo czarne, albo białe. Jak w starych filmach z Humphreyem Bogartem... Pif-paf!"

Chyba nikogo nie zaskoczę stwierdzeniem, że jest to smutna historia, o zakończeniu, które dla wielu osób może być niewystarczające. Książka kończy się "źle", choć autor daje nam nadzieję na lepszą "przyszłość". 

Przez kolejne rozdziały poznajemy osoby, które w jakiś sposób - dobry i/lub zły - wpłynęły na psychikę głównego bohatera. Nie może tu oczywiście zabraknąć rodziców Leo, najlepszego-najgorszego przyjaciela i pierwszej "miłości" oraz paru innych osób.

Najbardziej podobał mi się opis relacji Leonarda z ulubionym nauczycielem, Herr Silvermanem. Był bardzo ... hm, wzruszający? Mnie w każdym razie łapał za gardło. 

Podsumowując, świat Leonarda jest czarno biały. Jest niczym latarnia w zapomnianym porcie. I wszystkie te odnośniki znajdziecie w "Wybacz mi...". Dodatkowo pan Quick stosuje specjalne przerwy w tekście i odnośniki do myśli bohatera, co jest ciekawym zabiegiem, podkreślającym złożoność umysłu bohatera (chaosu i porządku jednocześnie), choć w pewnym sensie nieco wybija z rytmu czytania.

Czy jest to rzeczywiście najlepsza książka tego autora według mnie?

Cóż - postawiłabym ją chyba na równie z "Niezbędnikiem". Obie pozycje są inne, traktując o odmiennych problemach nastoletnich umysłów, ale po równo wciągające i świetnie napisane. 

Każdą z nich gorąco polecam!

Pozdrawiam

el

Podaj dalej (RECENZJE)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz