4. Wiktor

1.6K 169 19
                                    

Tym razem na coroczny bankiet mający uczcić sukcesy firmy w mijającym roku zdecydowałem się zaprosić również rodziny pracowników. W sumie zebrało się ponad sto osób. Miała to być impreza rodzinna, ale ja nie zaświeciłem przykładem, bo pojawiłem się sam. Dawnej podczas takich wyjść towarzyszyła mi żona i zawsze prezentowała się doskonale. Anna w utrzymywaniu pozorów nie miała sobie równych. Tego akurat nie mogłem jej odmówić.

Z każdym z pracowników, którzy pojawili się na imprezie, chciałem zamienić chociaż kilka słów. Męczyły mnie takie wymuszone uprzejmości, ale prowadząc firmę od wielu lat, wiedziałem, jak istotne jest, by każdy członek załogi czuł się zauważony i doceniony.

Ci wszyscy ludzie zlewali się w jedną, kolorową, głośną masę. Spędziłem na sali ledwo godzinę, a już zaczynała mnie boleć głowa.

I nagle wśród tego męczącego tłumu zobaczyłem pewną dziewczynę. Stała na uboczu z pochyloną głową. Dłonie splotła przed sobą w skromnym geście. Nie wyróżniała się niczym szczególnym, ale przykuła moją uwagę. W zasadzie powinienem ją przeoczyć — nie odzywała się, chowała za plecami innych, miała na sobie czarną, niewyzywającą sukienkę. Ale właśnie to wszystko sprawiło, że wzbudziła moje zainteresowanie. Zachowywała się zupełnie inaczej niż pozostali. Inni nadskakiwali mi, słodzili, próbowali wkupić w łaski. Niektóre kobiety flirtowały, zagadywały mnie. Ale nie ta dziewczyna. Ona mnie zupełnie ignorowała i właśnie dlatego nie mogłem oderwać od niej wzroku.

Założyłem, że jest córką tego nowego pracownika — Rafała Dudzica, ale gdy on przedstawił mi swoją rodzinę, pomijając przy tym tę dziewczynę, musiałem zrewidować pierwotne przypuszczenie. Po chwili zorientowałem się, że Rafał w ogóle nie zamierza mnie z nią poznać, więc musiałem przejąć pałeczkę.

— Masz dwie córki, więc w takim razie kim jest... — Nie dokończyłem zdania, ale mój wzrok jasno sugerował, o kogo pytam. Córki Rafała nieznacznie się odsunęły, więc miałem teraz dobry widok na tę dziewczynę, która tak bardzo mnie zaintrygowała.

— To moja siostrzenica, Michalina — wyjaśnił mężczyzna.

Dziewczyna wyglądała na onieśmieloną. Przez sztuczne oświetlenie nie mogłem stwierdzić, jaki ma kolor oczu, zresztą i tak unikała ze mną kontaktu wzrokowego. Ale gdy w końcu nasze spojrzenia spotkały się na krótką chwilę, na próżno było w jej oczach szukać radości i entuzjazmu. Zdecydowanie nie chciała tu być. Przebiegłem wzrokiem po kręconych, ciemnych włosach, które otaczały jej bladą, pozbawioną makijażu twarz, po ładnie zarysowanych ustach, smukłej szyi i szczupłej sylwetce. Zacząłem się zastanawiać, ile ma lat. Była młoda, pewnie z dziesięć lat młodsza ode mnie, może nawet więcej. Ale te oczy... Oczy miała takie dojrzałe i... chyba smutne.

Żona Rafała zaczęła się chwalić córkami, opowiadając, jakie studia skończyły i jak radzą sobie w życiu, ale mnie to zupełnie nie interesowało. Interesowała mnie ta dziewczyna. Michalina. Zacząłem o nią wypytywać. Zdawałem sobie sprawę, że to trochę nie na miejscu. Dla postronnych obserwatorów musiało to wyglądać dziwnie — że tak wnikam w prywatne sprawy zupełnie obcej, na dodatek sporo młodszej ode mnie, kobiety. Ale już tak miałem — nie potrafiłem odpuścić, byłem nieustępliwy, jak czegoś chciałem, to zawsze znalazłem sposób, by to osiągnąć. Dzięki tej determinacji doszedłem do obecnego punktu — mając trzydzieści trzy lata prowadziłem jedno z największych biur architektonicznych w Warszawie i odpowiadałem za projekty wielu prestiżowych budynków. Po części była to zasługa mojego ojca — bez jego wkładu finansowego osiągnięcie takiego sukcesu zajęłoby mi to pewnie dziesięć lat dłużej. Ale to, co włożył w tę firmę na początku, zwróciłem mu z nawiązką. Mądrze wykorzystałem ten kapitał.

Gdybym cię nie poznała | Zakończoneजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें